Komunikacja z nastolatkiem
Ile razy w Twoim domu była atmosfera nie do wytrzymania?
Ile razy zarzewiem do takiej sytuacji była błahostka, jedno słowo za dużo albo jedno niewypowiedziane?
Czasem wystarczyło spojrzenie lub jeden mały gest i cały dzień lub wieczór należało spisać na straty w kwestii relacji rodzinnych…
Ja to znam doskonale. Takich sytuacji miałam na pęczki – nie sposób ich policzyć. Wtedy każdy z nas zamyka się w swoim zacisznym miejscu i marzy, by dzień już się skończył.
I wiesz co? Postanowiłam zmienić coś – wtedy jeszcze nie wiedziałam co – by ograniczyć do minimum burze emocjonalne w domu. Dużo czytałam, dużo rozmawiałam, dużo spotkań, szkoleń i warsztatów i w końcu chyba stworzyłam model komunikacji, który sprawdza się u mnie w domu.
Powiem Ci, że dużo mnie kosztowało zmiana mojego myślenia i postrzegania zachowań mojego syna – nastolatka. Ale opłaciło się, bo teraz jesteśmy dla siebie partnerami, którzy z szacunkiem podchodzą do siebie a zbliżająca nas do siebie komunikacja stała się nieodłącznym elementem każdego dnia. Co wprowadziłam?
- Po pierwsze – zaczęłam AKTYWNIE słuchać. Czyli jak młody do mnie mówi jestem skupiona TYLKO na nim – telefon odłożony, TV wyłączona, komputer wygaszony, książka zamknięta no i utrzymuję kontakt wzrokowy.
- Po drugie słucham i nie oceniam. Czasem mam wrażenie, że rozmawiam z kosmitą, który opowiada mi o niestworzonych rzeczach, które nie mają racji bytu w codziennym świecie. Ale jak pozwolę mu dokończyć jego wywód okazuje się, że gdzieś tam jest sporo racji i ciekawych spostrzeżeń. Oczywiście, żeby była jasność – często się z nimi nie zgadzam – mam takie prawo, ale mój syn ma prawo do swojego zdania. I z szacunkiem mu na nie pozwalam.
- Po trzecie słucham i nie daję rad jeżeli mnie o to nie poprosi. Jak się okazuje, młody człowiek potrzebuje być wysłuchanym, chce się z kimś (i cieszy mnie to, że to ja jestem tą osobą) podzielić tym co ma w sobie.
- Po czwarte słucham i nie daję rozwiązań, gdyż poprzez odpowiednio prowadzoną dyskusję doprowadzam do sytuacji, kiedy to mój syn samodzielnie znajduje dla niego – podkreślę dla NIEGO a nie dla mnie – rozwiązanie.
- Po piąte, kiedy rozmawiamy zostawiam swoje emocje za sobą, gdyż zależy mi na dobrej i przyjaznej atmosferze rozmowy. Wiem, powiesz mi, że tak się nie da… a ja Ci powiem, że się da, ale wymaga to od Ciebie wytrwałości i pracy nad sobą.
- Po szóste staram się zrozumieć perspektywę mojego syna. Dla mnie dana sytuacja czy problem mogą wydawać się błahe i nieważne, ale z punktu widzenia mojego syna może być to najistotniejsza i najważniejsza kwestia. Skoro o niej mówi to musi to być dla niego ważne.
- Po siódme jestem autentyczna w swojej postawie. Znamy się z synem już trochę więc wiemy jakie wartości są dla nas istotne. Zatem nie jestem chorągiewką na wietrze i nie przytakuję, skoro mam odmienne zdanie – to je wypowiadam. Ale co ważniejsze, przyznaję rację synowi jak jego argumentacja i postawa mnie przekonują.
I wiesz co? W moim domu panuje jedna bardzo podstawowa zasada „Najgorsza prawda jest lepsza od najlepszego kłamstwa”
Co myślisz o tych zasadach? Dotyczą one tylko komunikacji z nastolatkiem czy może można je z powodzeniem zastosować w codziennym życiu w pracy, z przyjaciółmi z partnerem… Napisz swoje zdanie – jestem go bardzo ciekawa.